środa, 29 listopada 2017

Choroby

«Dzięki woli Ojca, który jest zawsze życzliwy dla Syna. Ale Moje Imię jest również

zbawieniem. Wiecie o tym, że Jezus znaczy Zbawiciel. Istnieje zdrowie duszy i zdrowie ciała.

Kto wymawia imię Jezus z prawdziwą wiarą, powstaje z chorób i z grzechu, bo w każdej

chorobie duchowej lub fizycznej jest szpon szatana. On wywołuje choroby fizyczne – aby

doprowadzić do buntu i do rozpaczy z powodu cierpienia ciała – i choroby moralne lub

duchowe, aby doprowadzić do potępienia.»

wtorek, 28 listopada 2017

10.«NIE POŻĄDAJ RZECZY BLIŹNIEGO»

«Bóg daje każdemu to, co jest mu potrzebne. Taka jest prawda. Czego potrzebuje człowiek? Przepychu? Wielkiej ilości sług? Ziem i pól, których nie można zliczyć? Uczt trwających od zmierzchu do świtu? Nie. Człowiek potrzebuje dachu, chleba i ubrania – tego, co konieczne do życia.

Rozejrzyjcie się wokół siebie. Kim są ci najbardziej radośni i najzdrowsi? Kto cieszy się zdrową i pogodną starością? Ludzie doznający uciech? Nie. Ci, którzy żyją uczciwie, pracują i powściągają swe pragnienia. Nie mają [w sobie] trucizny rozwiązłości i pozostają mocni.

Nie mają trucizny uczt i nie są ociężali. Nie mają trucizny pragnień i pozostają radośni. Tymczasem ten, kto chce mieć coraz więcej, zabija swój pokój i nie cieszy się, lecz przedwcześnie się starzeje. Pali go nienawiść i nadużywanie.

Można połączyć razem przykazanie “Nie kradnij” z tym, które mówi: “Nie pożądaj rzeczy bliźniego”. Bo istotnie, nieumiarkowane pragnienie popycha do kradzieży. Jest tylko jeden krok od jednego do drugiego. Czy wszelkie pragnienie jest zakazane? Nie mówię tego. Ojciec rodziny, pracujący na polu lub w warsztacie, który pragnie uzyskać z tego środki zapewniające chleb dzieciom, naprawdę nie grzeszy. Przeciwnie, spełnia ojcowskie obowiązki. Natomiast grzeszy ten, kto pragnie tylko większej uciechy i zabiera drugiemu, by doznawać większych uciech.

To zazdrość! Dlaczego? A czymże jest pragnienie dobra bliźniego jeśli nie chciwością i zazdrością? Moje dzieci, zazdrość oddala od Boga, a jednoczy z szatanem. Czy nie sądzicie, że pierwszym, który zapragnął cudzego dobra, był Lucyfer? On był najpiękniejszym z archaniołów i cieszył się Bogiem. Powinien był się tym zadowolić. Jednak zazdrościł Bogu i sam chciał być Bogiem. Tymczasem stał się demonem: pierwszym demonem.

Drugi przykład: Adam i Ewa. Mieli wszystko, cieszyli się ziemskim rajem, radowali się przyjaźnią z Bogiem, byli szczęśliwi posiadając dar łaski, którą Bóg im dał. Powinni byli się tym zadowolić. Tymczasem zazdrościli Bogu poznania dobra i zła. Zostali wypędzeni z Edenu, stawszy się wygnańcami nienawidzącymi Boga – pierwszymi grzesznikami.

Trzeci przykład: Kain zazdrościł Ablowi jego przyjaźni z Panem i stał się pierwszym zabójcą. Miriam, siostra Aarona i Mojżesza, zazdrościła bratu i stała się pierwszą trędowatą w historii Izraela. Mógłbym was prowadzić krok po kroku przez całe życie ludu Bożego i zobaczylibyście, że nieumiarkowane pragnienie uczyniło grzesznikiem tego, który je miał, i sprowadziło karę na naród. Jest tak dlatego, że grzechy indywidualne gromadzą się i sprowadzają karę na narody. Z tym jest podobnie jak z wieloma, wieloma, wieloma ziarenkami piasku. Zgromadzone w ciągu wieków powodują obsunięcie się [gruntu], pochłaniając wioski i tych, którzy się w nich znajdują.

Często przykładem są małe dzieci, bo one są proste i pełne ufności. Dziś mówię Wam: naśladujcie ptaki w ich wolności pragnień. Popatrzcie. Teraz jest zima. Jest mało pożywienia w sadach. Czy jednak one troszczą się w lecie o zrobienie zapasów? Nie. One zdają się na Pana. Wiedzą, że zawsze będą mogły złapać do swego wola małego robaczka, ziarenko, okruch, resztkę, muszkę na wodzie. Wiedzą, że zawsze będzie ciepły komin lub kłaczek wełny, aby im dać schronienie w zimie. Wiedzą też, że gdy nadejdzie czas i trzeba im będzie siana na gniazda i obfitszego pokarmu dla ich młodych, znajdą na łąkach pachnące siano i smaczne pożywienie w ogrodach i w bruzdach ziemi, a powietrze i ziemię napełnią owady. I śpiewają słodko: “Dziękuję, Stwórco, za to co nam dajesz i co nam dasz” – gotowe wyśpiewywać hosanna na całe gardło, kiedy w okresie godowym będą się cieszyć samicami i zobaczą, jak mnoży się ich potomstwo.

Czy jest stworzenie weselsze od ptaka? A jednak czymże jest jego inteligencja w porównaniu z inteligencją ludzką? Odpryskiem krzemienia w zestawieniu z górą. A jednak nas poucza. Zaprawdę powiadam wam, że ten posiada radość ptaka, kto żyje bez nieczystych pragnień. Zdaje się na Boga i odczuwa w Nim Ojca. Uśmiecha się do dnia, który wstaje, i do nocy, która zapada, bo wie, że słońce jest jego przyjacielem, a noc – jego karmicielką. Patrzy na ludzi bez niechęci i nie obawia się ich zemsty, gdyż nie wyrządził im żadnej krzywdy. Nie obawia się o zdrowie ani o sen, gdyż wie, że uczciwe życie oddala choroby i zapewnia słodki spoczynek. I nie boi się śmierci, wie bowiem, że dobrze postępował i może go spotkać tylko uśmiech Boga. Umiera nawet król i bogaty. Nie ma berła, które oddaliłoby śmierć. Nie ma pieniądza, za który można by kupić nieśmiertelność. W obecności Króla królów i Pana panów korony i srebro są rzeczą bez znaczenia, a wartość posiada jedynie życie przeżyte zgodnie  Prawem!...

«Każdy grzech jest nierządem uprawianym z szatanem. Grzesznik – jak kobieta, która się sprzedaje – oddaje się szatanowi w niedozwolonych miłościach, z których spodziewa się nieuczciwych korzyści. Wielki, bardzo wielki jest grzech nierządu, upodabniający [człowieka] do nieczystych zwierząt. Ale czy sądzicie, że inne grzechy główne są mniejsze? Cóż powiedzieć o bałwochwalstwie? Cóż powiedzieć o morderstwie?

A jednak Bóg Przebacza. Przebaczył Dawidowi jego grzech: jego podwójny grzech. Bóg przebacza temu, kto żałuje. Niech wynagrodzenie pokutne wzrasta proporcjonalnie do wielkości grzechów, a powiadam wam, że więcej będzie przebaczone temu, kto się bardziej nawraca. Żal jest rodzajem miłości: miłości działającej. Ten, kto się nawraca, mówi Bogu przez swój żal: “Nie mogę trwać w zagrożeniu Twym gniewem, bo kocham Cię i pragnę być kochany.” Bóg kocha tego, kto Go miłuje. Mówię wam więc: im bardziej ktoś kocha, tym bardziej jest kochany. Wszystko jest wybaczone temu, kto kocha całkowicie.

 

"Poemat  Boga - Człowieka" Mariia Vatorta

8.«NIE MÓW FAŁSZYWEGO ŚWIADECTWA»

« Powiedziano: “Nie będziesz dawał fałszywego świadectwa”.

Czy jest coś bardziej odrażającego niż kłamca? Czy nie można powiedzieć, że łączy on okrucieństwo z nieczystością? Tak, można. Kłamca - mówię o tym, który kłamie w ważnej sprawie – jest okrutny. Zabija swoim językiem dobre imię. Nie różni się więc od zabójcy. Mówię nawet: jest gorszy niż zabójca. Ten ostatni zabija tylko ciało. Kłamca zabija również dobre imię, wspomnienie o człowieku. Jest zatem podwójnym zabójcą. To zabójca nie ukarany, gdyż nie rozlał krwi. A jednak rani honor zarówno tego, którego oczernia, jak i całej jego rodziny. A nie zatrzymuję się nawet na takim wypadku, gdy ktoś składa przysięgę i posyła na śmierć drugiego. Nad tym są już zgromadzone węgle Gehenny. Mówię tylko o tym, który przez kłamstwo podsuwa kłamliwe myśli i przekonuje innych na niekorzyść niewinnego. Dlaczego to robi? Albo z nienawiści, albo z pragnienia posiadania tego, co inny ma, lub ze strachu.

Z nienawiści. Ten jedynie nienawidzi, kto jest przyjacielem szatana. Dobry nigdy nie nienawidzi, dla żadnego powodu. Nawet jeśli się nim pogardza, jeśli wyrządza się mu szkodę, przebacza. Nigdy nie nienawidzi. Nienawiść to świadectwo, które dusza stracona daje o samej sobie. To najpiękniejsze świadectwo, jakie może być dane niewinnemu. Nienawiść bowiem wyraża bunt zła przeciw dobru: nie wybacza się temu, kto jest dobry.

Z chciwości. “On ma to, czego ja nie posiadam. Chcę to mieć. Tylko w ten sposób mogę zająć jego miejsce, jeśli sprawię, że będzie pogardzany. I czynię to. I kłamię. Co to ma za znaczenie! Kradnę. Co to ma za znaczenie! Mogę doprowadzić do ruiny całą rodzinę. Co to ma za znaczenie!”. Stawiając sobie różne pytania, sprytny kłamca zapomina – bo chce zapomnieć – o jednym pytaniu: “A gdybym został zdemaskowany?” Tego pytania sobie nie stawia, bo – ogarnięty pychą i chciwością - zachowuje się, jakby miał oczy zamknięte. Nie widzi niebezpieczeństwa. Jest jak człowiek pijany – upojony winem szatana. Nie zastanawia się, że Bóg jest potężniejszy niż szatan. Bierze na Siebie odpłatę za tych, którzy zostali zniesławieni. Kłamca oddał się Kłamstwu i zaufał niemądrze jego opiece.

Ze strachu. Bardzo często ktoś oczernia, aby obronić siebie. To najczęstsza forma kłamstwa. Popełniliśmy zło. Boimy się, że nasz czyn może być odkryty i rozpoznany. Zatem – posługując się i wykorzystując szacunek, jakim darzą nas jeszcze inni – przekręcamy fakty i to, co sami uczyniliśmy, przypisujemy komuś innemu: temu, którego uczciwości się obawiamy. Działamy tak też dlatego, że czasami ten drugi człowiek był przypadkowo świadkiem jednego z naszych złych czynów. Wtedy chcemy uniknąć jego świadectwa. Oskarżamy go dla uczynienia go odrażającym, aby nikt mu nie wierzył, gdy będzie mówił. Postępujcie zatem dobrze! Czyńcie dobrze, a nie będziecie nigdy musieli kłamać. Gdy kłamiecie, czy nie zastanawiacie się nad ciężkim jarzmem, jakie bierzecie na ramiona? Ono jest uczynione z poddania się demonowi, z ustawicznego strachu przed zdemaskowaniem i z konieczności przypominania sobie kłamstwa wraz z faktami i szczegółami, które go dotyczyły, nawet po latach, aby nie zaplątać się w sprzecznościach. To praca galernika! I gdybyż choć służyła Niebu! Tymczasem służy tylko przygotowaniu miejsca w piekle! Bądźcie szczerzy. Jak piękne są usta człowieka, który nie zna kłamstwa! Może będzie biedny? Może będzie prostakiem? Będzie nieznany? Może już tak jest? Tak. Ale to zawsze król, bo jest szczery. A szczerość jest czymś bardziej królewskim niż złoto lub diadem. Ona wynosi ponad tłumy bardziej niż tron i zapewnia orszak dobrych, liczniejszy niż [dwór] monarchy. Sąsiedztwo człowieka szczerego zapewnia bezpieczeństwo i umocnienie. Przyjaźń z człowiekiem nieszczerym pomnaża nieprzyjaciół. Samo jego sąsiedztwo jest przykre. Czy kłamca zastanawia się nad tym, że zawsze jest podejrzewany, bo z tysiąca powodów kłamstwo szybko zostało odkryte? Jakże można jeszcze przyjmować to, co mówi? Nawet jeśli mówi prawdę, w którą jedynie można wierzyć, powstaje zawsze wątpliwość: “Czy teraz znowu kłamie?” Powiecie może: “Ale gdzie tu jest fałszywe świadectwo?” Każde kłamstwo jest fałszywym świadectwem. Nie chodzi jedynie o prawne fałszywe przysięganie.

Bądźcie prości, jak prosty jest Bóg i małe dziecko. Bądźcie prawdomówni w każdej chwili życia. Chcecie, by uważano was za dobrych? Więc nimi naprawdę bądźcie. Nawet jeśli jeden  oszczerca chciałby powiedzieć o was coś złego, znajdą się dobrzy ludzie, aby stwierdzić: “Nie, to nie jest prawdą. On jest dobry. Jego czyny mówią o nim.” W księdze mądrości powiedziano: “Człowiekiem nikczemnym jest i nicponiem, kto chodzi z kłamstwem na ustach... a w sercu podstęp ukrywa, stale przemyśliwa zło, jest podnietą do kłótni... Tych sześć rzeczy w nienawiści ma Pan, a siedem budzi u Niego odrazę: wyniosłe oczy, kłamliwy język, ręce, co krew niewinną wylały, serce knujące złe plany, nogi, co biegną prędko do zbrodni, świadek fałszywy, co kłamie, i ten, kto wznieca kłótnie wśród braci.” Upadek czeka złośliwego za grzechy języka... Ten, kto kłamie, jest podstępnym świadkiem. Wargi prawdomówne nie zmieniają się nigdy, ale u tego, kto używa oszukańczego języka, świadectwo jest zmienne. Słowa donosiciela wydają się proste, lecz docierają do samych wnętrzności. Nieprzyjaciela poznaje się po tym, jak zdradza, mówiąc. Nie ufaj miłemu głosowi, gdyż siedem ohyd ma w sercu. Choć się zatai nienawiść podstępnie, to złość się wyda na zgromadzeniu. Kto kopie dół, wpada weń, a kamień wraca na tego, co go toczy.

Stary jak świat jest grzech kłamstwa i niezmienna jest myśl mędrca na jego temat, jak niezmienny jest osąd Boży w odniesieniu do łgarza. Niech “tak” znaczy zawsze “tak”, a “nie” zawsze – “nie”, nawet wobec potężnych i tyranów. A będziecie za to mieli wielką nagrodę w Niebie. Powiadam wam: miejcie szczerość dziecka, które instynktownie podąża ku temu, którego dobroć odczuwa. Nie szuka niczego innego jak tylko dobroci. Mówi tylko to, co jego własna dobroć mu podsuwa na myśl, bez szacowania, czy – jeśli powie za dużo – nie zostanie za to skarcone.

 

"Poemat Boga-Człowieka" marii valtorty

poniedziałek, 20 listopada 2017

9.«NIE POŻĄDAJ ŻONY BLIŹNIEGO SWEGO»

«“Nie pożądaj żony bliźniego” stanowi jedno z: “nie cudzołóż”. Ponieważ pragnienie zawsze poprzedza działanie. Człowiek jest zbyt słaby, by móc pragnąć i nie zaspokoić swego pragnienia. A nadzwyczaj smutne jest to, że człowiek nie potrafi tak samo uczynić ze swymi dobrymi pragnieniami. W złu jest pragnienie, a potem – spełnienie. W dobru jest pragnienie, a potem – zatrzymanie się albo nawet robi się krok do tyłu.

Grzech pragnienia jest rozpowszechniony jak perz, który sam się rozrasta: czy jesteście dziećmi, żeby nie wiedzieć że ta pokusa jest trucizną i że trzeba przed nią uciekać? “Byłem kuszony”. To odwieczne słowo! A ponieważ przykład ten również jest dawny, człowiek powinien przypomnieć sobie o konsekwencjach i umieć powiedzieć: “Nie”. W naszej historii nie brak przykładów czystości, która potrafiła przetrwać, pomimo seksualnych pokus i zagrożenia gwałtem.

Czy pokusa jest złem? Nie. To dzieło Złego, a zamienia się w chwałę dla tego, który nad nią tryumfuje.

Mąż, który ma inne miłości, jest zabójcą żony, swoich dzieci oraz samego siebie. Kto wdziera się do domu drugiego, dla popełnienia cudzołóstwa, jest złodziejem – i to najgorszym. Podobny do kukułki korzysta, bez ponoszenia kosztów, z cudzego gniazda. Kto zawodzi zaufanie przyjaciela, ten jest [człowiekiem] fałszywym, bo udaje przyjaźń, a w rzeczywistości jej nie ma. Kto tak działa, ten hańbi samego siebie i hańbi swoich rodziców. Czy może jeszcze mieć Boga w sobie?

Rujnowanie młodości – zaledwie ukształtowanej, a już zniszczonej namiętnością – wstrząsa Jezusem bardzo. "

 

"Poemat Boga-Człowieka" marii valtorty

piątek, 10 listopada 2017

«NIE BĘDZIECIE WYSTAWIALI NA PRÓBĘ PANA, BOGA WASZEGO»

«Jest powiedziane: “Nie będziecie wystawiali na próbę Pana, Boga waszego”. Zbyt często zapomina się o tym przykazaniu. Wystawia się Boga na próbę, kiedy pragnie się Mu narzucić naszą własną wolę. [Człowiek] kusi Boga, gdy działa nierozważnie, przeciw przykazaniom Prawa – które jest święte i doskonałe w tym, co odnosi się do ducha, co jest zasadnicze – a zajmuje się i troszczy się tylko o ciało stworzone przez Boga. Próbuje się Boga wtedy, gdy –

po otrzymaniu przebaczenia – powraca się do grzechu. Wystawia się Boga na próbę, gdy otrzymanymi od Niego darami szkodzi się, używając ich egoistycznie i bez myślenia o ich Dawcy. Nie wolno żartować z darów Boga ani kpić z Niego. Zbyt często się tak zdarza.

Bóg Miłosierdzia – pełen litości dla człowieka, który się nawraca – jest jednak samą surowością dla tego, kto się nie nawraca i nie chce się zmienić.

Przychodzicie do Pana słuchać słowa Bożego. Przychodzicie do Pana dla cudu. Przychodzicie do Pana, by otrzymać przebaczenie. I Ojciec daje wam słowo, cud i przebaczenie. Jezus zaś nie żałuję Nieba, [z którego przyszedł], gdyż może wam dać cud, przebaczenie i może dać wam poznać Boga.

Mówi: serce jest tam, gdzie jest skarb, a skarb jest tam, gdzie serce. Tak więc w sercu znajduje się skarb. Posiadanie w sercu tylko jedno pragnienie: żyć i posiadać dużo pieniędzy. Jak to sobie zapewnić? W jakikolwiek sposób, nawet przez zbrodnię?  Wystarczy szczery żal za długie grzeszne życie, aby mu zapewnić sobie świętą śmierć – a nawet to, mieć sprawiedliwie na ziemi bogactwo. Jednak człowiek jest zatwardziały. Najczęściej nie kocha nikogo oprócz siebie, czasem dochodzi do tego że nie ma już miłości [nawet] do samego siebie. Nienawiść bowiem zabija nawet miłość zwierzęcą i egoistyczną, którą człowiek darzy siebie. To łzy szczerego żalu mają być jego wodą na oczyszczenie. I niech tak będzie z wami wszystkimi, którzy to czytacie. Nikt nie jest bez grzechu, dlatego potrzebujecie tej wody. Ona wypływa, wyciśnięta z serca, obmywa, przywraca czystość temu, kto był splamiony; podnosi tego, kto upadł; przywraca moc temu, kogo grzech całkowicie wykrwawił.

Człowiek przejmuje się tylko nieszczęściami ziemskimi. Tymczasem istnieje tylko jedno nieszczęście, nad którym człowiek ma się zastanawiać: wieczne nieszczęście utraty Boga. Człowiek nie zapomina o rytualnych ofiarach. Nie potrafił jednak złożyć Bogu ofiary duchowej, to znaczy oddalić się od grzechu, czynić pokutę, prosić przez swe czyny o przebaczenie. Obłudne ofiary – składane z bogactw i dóbr nieuczciwie nabytych – to zapraszanie Boga do współudziału w złych czynach człowieka. Czy coś takiego może kiedykolwiek się zdarzyć? Czyż taka zuchwałość nie jest kpieniem sobie z Boga? Bóg odrzuca daleko od Siebie tego, kto mówi: “Oto moja ofiara”, a płonie, by nadal prowadzić grzeszne życie. Czy post cielesny służy czemuś, jeśli dusza nie narzuca sobie postu od grzechu?

Niech śmierć człowieka, pobudzi was do zastanowienia się nad warunkami koniecznymi, by być prawdziwymi umiłowanymi przez Boga.

O! Prawdziwa żałoba i prawdziwe zwłoki! Nie ma już nic więcej jak tylko zwłoki! Nic więcej jak tylko żałoba bez nadziei. Bo dusza, która jest martwa, będzie na zawsze oddzielona od tych, których lubiła ze względu na pokrewieństwo lub podobieństwo myśli. Nawet jeśli identyczne miejsce zamieszkania zjednoczy ich na zawsze, to nienawiść, która tam panuje, ich rozdzieli. I w tym wypadku śmierć jest “prawdziwym” rozłączeniem. Lepiej byłoby, żeby to [sam] człowiek płakał nad swą duszą, którą zabił, a nie inni, i żeby przez te łzy skruchy i pokorę serca przywrócił duszy życie dzięki Bożemu przebaczeniu.

Życie i śmierć uczą dobrze żyć i dobrze umierać, aby zdobyć Życie, które nie jest poddane śmierci.

 

"Poemat Boga-Człowieka" marii valtorty

środa, 8 listopada 2017

5. «NIE ZABIJAJ».

«Powiedziano: “Nie zabijaj”.

Czy istnieje tylko jeden grzech zabójstwa człowieka? Zabijając, popełniacie tylko ten jeden grzech?

“Jeśli ktokolwiek pobije śmiertelnie jednego ze swych bliźnich, grzeszy.” I grzeszy nie tylko wobec człowieka, ale także przeciwko Bogu.

Kim jest człowiek? Człowiek jest najwyższym stworzeniem. Został stworzony przez Boga jako król stworzeń. Bóg stworzył go na Swój Obraz i podobieństwo, nadając mu podobieństwo duchowe i kształtując go według doskonałego obrazu Swej doskonałej myśli

Popatrzcie na powietrze, ziemię i wody. Czy zobaczycie tam zwierzę lub roślinę, choćby najpiękniejszą, która byłaby równa człowiekowi? Zwierzę biega, je, pije, śpi, rodzi, pracuje, śpiewa, fruwa, pełza, wspina się, ale nie mówi. Człowiek również potrafi biegać i skakać. W skoku jest tak sprawny, że rywalizuje z ptakiem. Potrafi pływać. Tak jest szybki w pływaniu, że można by powiedzieć, iż jest rybą. Potrafi pełzać podobnie jak płazy. Potrafi się wspinać na podobieństwo małp. Umie śpiewać: podobny jest do ptaka. Potrafi rodzić i rozmnażać się. A ponadto potrafi mówić.

Może powiecie: “Każde zwierzę ma swój język”. Tak. Jedno muczy, inne beczy, inne ryczy, inne jeszcze ćwierka albo też wyśpiewuje swe trele. Ale od pierwszego wołu do ostatniego zawsze będzie to samo: tylko muczenie. Tak samo baran będzie beczał aż do końca świata, a osioł wyda odgłos rycząc tak, jak to robił pierwszy osioł. Wróbel zawsze będzie krótko ćwierkał, a skowronek i słowik będą wyśpiewywać ten sam hymn: dla słońca – pierwszy, a drugi – dla gwiaździstej nocy. Nawet w ostatnim dniu ziemi pozdrowią ją jak w pierwszym dniu i pierwszej nocy. Inaczej jest z człowiekiem. Nie posiada wyłącznie języczka i języka, lecz cały system nerwowy, którego centrum jest w mózgu, siedzibie inteligencji. Dlatego też człowiek potrafi uchwycić nowe wrażenia, uczynić z nich przedmiot refleksji i nadać im nazwę.

Adam nadał imię psa swemu przyjacielowi, a lwem nazwał tego, który wydał mu się bardziej do niego podobny, ze swą gęstą grzywą, całą najeżoną nad pyskiem trochę tylko zarośniętym. Nazwał owcą to stworzenie, które go słodko witało, a – ptakiem ten kwiat pierzasty, który latał jak motyl, ale wydawał łagodny śpiew, czego nie potrafił czynić motyl. Potem, przez wieki, potomkowie Adama tworzyli ciągle nowe nazwy, w miarę jak rozpoznawali dzieła Boże w stworzeniach lub w miarę jak - dzięki iskrze Bożej, która jest w człowieku – rodzili nie tylko dzieci, lecz tworzyli również przedmioty pożyteczne lub szkodliwe dla samych ich dzieci, w zależności od tego, czy byli z Bogiem lub przeciwko Bogu. Z Bogiem są ci, którzy tworzą i produkują dobre rzeczy. Przeciwko Bogu są ci, którzy tworzą rzeczy złe, szkodzące bliźniemu. Bóg odpłaca za krzywdy dzieci torturowanych przez człowieka o złym charakterze.

Człowiek jest więc umiłowanym stworzeniem Boga. Choć jest obecnie grzeszny, ciągle jest jednak stworzeniem Mu najdroższym. Świadczy o tym fakt, że posłał samo Swoje Słowo, a nie jakiegoś anioła ani cherubina, ani serafina – Swoje Słowo. Przyoblekł Je w ludzkie ciało dla zbawienia człowieka. Nie uznał za niegodne tego odzienia, aby uczynić zdolnym do cierpienia ekspiacyjnego Tego, który jak On był Najczystszym Duchem. Jako taki nie mógłby cierpieć i wynagrodzić za grzech człowieka.

Ojciec powiedział do Jezusa: “Staniesz się człowiekiem: Człowiekiem. Uczyniłem go doskonałym jak wszystko, co stwarzam. Przeznaczyłem mu słodkie życie, bardzo słodkie zaśnięcie i błogosławione przebudzenie, bardzo szczęśliwy i wieczny pobyt w Moim niebieskim Raju. Ale Ty wiesz, że do tego Raju nie może wejść to, co jest splamione, bo w tym miejscu Ja-My, Bóg Jeden w Trzech Osobach, ma Swój tron. I w Jego obecności może się znajdować tylko świętość. Ja Jestem Tym, Który Jest. Moja boska natura, Nasza tajemnicza istota może być poznana tylko przez tych, którzy są bez plamy. Tymczasem człowiek, w Adamie i przez Adama, splamił się. Idź, oczyść go. Chcę tego. Będziesz odtąd Człowiekiem, Pierworodnym wśród stworzeń, bo wejdziesz tu jako pierwszy z Twym śmiertelnym ciałem, wolnym od grzechu, i z duszą wolną od grzechu pierworodnego. Ci – którzy żyli przed Tobą na ziemi i ci, którzy będą po Tobie – otrzymają życie dzięki Twojej odkupieńczej śmierci.” Umrzeć może tylko ten, kto się urodził. Ja się urodziłem i umrę. Człowiek jest uprzywilejowanym stworzeniem Bożym. Powiedzcie Mi więc: jeśli jakiś ojciec ma wiele dzieci, ale jedno z nich jest jego uprzywilejowanym, źrenicą jego oka, i jeśli ktoś je zabije, czy ten ojciec nie cierpi bardziej, niż gdyby chodziło o inne z jego dzieci? Tak nie powinno być. Ojciec powinien być sprawiedliwy wobec dzieci, ale tak się zdarza, bo człowiek jest niedoskonały. Bóg zaś może tak uczynić sprawiedliwie, bo człowiek jest jedynym stworzeniem pośród stworzenia, podobnym do Stwórcy przez duszę duchową  niezaprzeczalny znak boskiego ojcostwa.

Czy zabijając dziecko jego ojcu godzi się tylko w dziecko? Nie, również w ojca. Zabija się ciało dziecka i serce ojca. Jednak obydwu zadawana jest rana. Czy zabijając człowieka, godzi się jedynie w człowieka? Nie, również w Boga. W człowieka – w jego ciele, w Boga – w Jego prawie. Życie bowiem i śmierć tylko przez Niego ma być dawane i odbierane. Zabijać znaczy zadawać gwałt Bogu i człowiekowi. Zabijać to wtargnąć do Bożej posiadłości. Zabijać znaczy uchybiać przykazaniu miłości. Nie kocha Boga ten, kto zabija. Sprawia bowiem, że ginie Jego dzieło: człowiek. Morderca nie kocha bliźniego, bo odbiera mu to, czego pragnie dla siebie samego: życie.

“Gdzie zabiłem?”

Można zabić na drodze, w domu ofiary lub zwabiając ją do siebie. Można uderzyć w ten czy inny organ, sprawiając jeszcze większe cierpienie. Można popełnić równocześnie podwójne morderstwo, jeśli zabija się kobietę noszącą w łonie owoc. Można uderzyć na drodze, nie chcąc tego. Zwierzę, które nam uciekło, może zabić przechodnia. Wtedy jednak nie dzieje się to rozmyślnie. Gdy jednak ktoś udaje się uzbrojony w sztylet, ukrywany podstępnie pod lnianą szatą, do domu nieprzyjaciela – a często nieprzyjacielem jest ten, kto po prostu jest lepszy – albo jeśli go zaprasza do własnego domu z oznakami czci, a potem dusi go i wrzuca do zbiornika, wtedy jest to umyślne i jest to zbrodnia pełna z powodu złośliwości, okrucieństwa i przemocy.

Jeśli wraz z matką zabijam jej owoc, to za dwóch Bóg wymagać będzie ode mnie zdania rachunku. Łono bowiem, które rodzi nowego człowieka – zgodnie z Bożym przykazaniem – jest uświęcone i uświęcone jest też małe życie, które w nim dojrzewa, a któremu Bóg dał duszę.

“Czym uderzyłem?”

Na próżno ktoś się tłumaczy: “Nie chciałem uderzyć”, skoro poszedł z niezawodną bronią. W złości nawet same ręce stają się bronią, a także kamień, który podnosi się z drogi, lub wyrwana gałąź drzewa. Nie może powiedzieć: “Nie miałem zamiaru uderzyć”, ktoś kto na zimno wybiera sztylet lub siekierę – i jeśli mu się wydają źle naostrzone, ostrzy je – a potem uzbraja się przy ich pomocy tak, by nikt nie zauważył, ale aby mógł swobodnie nimi wymachiwać, i udaje się tak do rywala. Kto przygotowuje truciznę gotując zioła i trujące owoce, aby zrobić z tego proszek lub napój, a potem podaje go ofierze, jakby to były przyprawy lub sfermentowany napój, z pewnością nie może powiedzieć: “Nie chciałem zabić”.

A teraz posłuchajcie, kobiety, milczące morderczynie, ukryte i nie karane za pozbawienie tylu [dzieci] życia. Zabójstwem jest wyrywanie owocu wzrastającego w waszym łonie, a pochodzącego z grzechu lub nie chcianego jako zbędny ciężar w waszych trzewiach i nie chcianego ze względu na wasze bogactwo. Jest jedyny sposób, aby uniknąć tego ciężaru: pozostać czystym. Nie dołączajcie zabójstwa do nierządu, gwałtu i nieposłuszeństwa. Nie uważajcie, że Bóg nie widzi tego, czego nie widział człowiek. Bóg widzi wszystko i pamięta o wszystkim. I wy również o tym pamiętajcie.

“Dlaczego uderzyłem?”

O, jest tyle powodów! Nieprzewidziany brak opanowania wskutek gwałtownego uczucia, nagłego odkrycia, że łoże małżeńskie zostało zbezczeszczone lub złodziej został zaskoczony w domu albo obrzydliwiec gwałci waszą małą córeczkę. Może to być jednak chłodny i przemyślany zamiar pozbycia się niebezpiecznego świadka, kogoś, kto wam tarasuje drogę, lub kogoś, komu chce się odebrać pozycję lub majątek. Jest bardzo wiele powodów.

Jeśli Bóg może wybaczyć temu, kto staje się zabójcą w porywie bólu, to nie przebaczy temu, kto staje się nim z ambicji lub dlatego, że szuka uznania wśród ludzi.

Działajcie zawsze w sposób prawy, a nie będziecie się lękać spojrzenia lub czyjegoś słowa. Zadowalajcie się tym, co posiadacie, a nie będziecie pożądać własności drugiego człowieka do tego stopnia, by stawać się zabójcami, aby posiąść to, co należy do bliźniego.

“Jak uderzyłem?”

Znęcając się nadal po pierwszym uderzeniu zadanym w emocjach? Zdarza się, że człowiek nie ma już hamulców. Szatan rzuca go w zbrodnię, jak procarz rzuca kamieniem. Co powiedzielibyście, gdyby kamień po dosięgnięciu celu wrócił do procy, by go ponownie wystrzelono i by ponownie uderzył? Powiedzielibyście: “Procę ogarnęła magiczna i piekielna siła”. Podobnie jest z człowiekiem, który po pierwszym uderzeniu zadaje cios drugi, trzeci, dziesiąty, a jego okrucieństwo nie maleje. Gniew zwykle opada po pierwszym porywie i wraca rozsądek, jeśli wzburzenie wynika z motywu, który można by jeszcze usprawiedliwić. Jeśli ciosy zadaje ofierze prawdziwy zabójca, to znaczy szatan – który nie ma i nie może mieć litości względem brata, bo jest szatanem, czyli nienawiścią – jego okrucieństwo rośnie.

“Kiedy uderzyłem?”

W pierwszym porywie? Gdy [ofiara] upadła? Udając przebaczenie, gdy wciąż wzrastała zawziętość? Czekałem może przez lata, aby uderzyć i zadać podwójne cierpienie zabijając ojca poprzez jego dzieci?

Widzicie, że zabijając łamie się pierwszą i drugą grupę przykazań. Przypisujecie sobie prawo [posiadane przez] Boga i depczecie nogami bliźniego. Tak więc [jest to] grzech przeciwko Bogu i przeciwko bliźniemu. Nie popełniacie jednak tylko grzechu zabójstwa. Popełniacie jeszcze grzech gniewu, przemocy, pychy, nieposłuszeństwa, świętokradztwa i także chciwości, jeśli zabijacie po to, by zagarnąć pozycję lub majątek. Jednak zabójstwo można popełnić nie tylko przy pomocy broni lub trucizny – zaledwie to wspomniałem, a wyjaśnię to lepiej kiedy indziej – ale też przez oszczerstwo. Zastanówcie się [nad tym]."

poemat boga-człowieka marii valtorty

wtorek, 7 listopada 2017

3.«ŚWIĘĆ DNI ŚWIĘTE»

«Powiedziano: “Wykonuj pracę uczciwą, a siódmy dzień poświęć Panu i swemu duchowi.”  Człowiek nie jest większy od Boga. Bóg zaś dokonał stworzenia w ciągu sześciu dni, a w siódmym – odpoczął. Jakże więc człowiek pozwala sobie na to, by nie naśladować Ojca, nie być posłusznym Jego przykazaniu? Czyżby ten nakaz nie był rozsądny? Przeciwnie. Naprawdę jest to przykazanie zbawienne w porządku fizycznym, moralnym i duchowym! Ciało człowieka, kiedy jest zmęczone, potrzebuje odpoczynku, jak ciało każdego innego stworzenia. Również zwierzę odpoczywa i my mu na to pozwalamy, aby go nie stracić. Wypoczywa także – i pozwalamy jej wypocząć – ziemia na polu w miesiącach, kiedy nie jest obsiana. Ona żywi się, nasyca solami, spadającymi z nieba lub podnoszącymi się z podłoża. Odpoczywają - nawet nie pytając o nasze zdanie - zwierzęta, rośliny, gdyż są posłuszne odwiecznym prawom mądrej reprodukcji. Dlaczego więc człowiek nie chce naśladować Stwórcy, który odpoczął siódmego dnia, i niższych stworzeń roślinnych lub zwierzęcych które, kierowane tylko instynktem, potrafią się mu podporządkować i go słuchać?

Przykazanie to jest użyteczne zarówno na płaszczyźnie moralnej jak i na fizycznej. Przez sześć dni człowiek był zajęty przez wszystkich i wszystko. Uchwycony jak nić w mechanizmie warsztatu tkackiego chodził w górę i w dół, nie mogąc nigdy powiedzieć: “Teraz zajmuję się sobą i tymi, którzy są mi najdrożsi. Jestem ojcem i dzisiaj istnieją dla mnie dzieci. Jestem małżonkiem i dziś poświęcam się małżonce. Jestem bratem i cieszę się moi  rodzeństwem. Jestem synem i troszczę się o moich starszych rodziców.” Istnieje porządek duchowy: praca jest święta; miłość - jeszcze świętsza; najświętszy jest Bóg.

Pamiętaj zatem, aby przynajmniej jeden z siedmiu dni poświęcić naszemu dobremu i świętemu Ojcu, który nam dał życie i je utrzymuje. Dlaczego traktować Go gorzej niż ojca, niż dzieci, niż braci, niż małżonkę, niż własne ciało? Niech dzień Pana należy do Niego. O! co to za słodycz odnaleźć się po dniu pracy, wieczorem, w rodzinie pełnej ciepła! Jaka to słodycz odnaleźć się tam po długiej podróży! A dlaczego nie odnajdywać się po sześciu dniach pracy w domu Ojca? Dlaczego nie być jak syn, który powraca z sześciodniowej podróży i mówi: ”Oto przychodzę spędzić mój dzień odpoczynku z Tobą”?

Posłuchajcie dalej. Powiedziałem: “Wykonuj pracę uczciwą.

Wiecie, że nasze Prawo nakazuje miłość bliźniego. Uczciwość pracy stanowi część miłości bliźniego. Ten, kto jest uczciwy w swojej pracy, nie kradnie w handlu, nie pozbawia pracownika zarobku – nie pozbawia go w sposób grzeszny. Przypomina sobie, że sługa i robotnik mają ciało i duszę podobną do jego. On ich nie traktuje jak kamieni bez czucia, które można kruszyć, kopać nogami lub uderzać żelazem. Człowiek, który działa w ten sposób, nie kocha swego bliźniego i grzeszy w oczach Boga. Jego zysk jest przeklęty, nawet jeśli odciąga z niego coś na ofiarę dla Świątyni.

O, co za fałszywa ofiara! I jakże można ośmielić się położyć ją u stóp ołtarza, kiedy ocieka od łez i od krwi wyzyskanego podwładnego? Nazywa się: “rzeczą skradzioną”, to znaczy – zdradą względem bliźniego, bo złodziej jest zdrajcą dla swego bliźniego. Nie był święcony dzień święty, jeśli nie został wykorzystany na przebadanie i udoskonalenie samego siebie, na wynagrodzenie grzechów popełnionych w ciągu sześciu dni.

Oto czym jest święcenie dnia świętego! To nie jest jakiś akt całkowicie zewnętrzny, który nie zmienia ani o jotę waszego sposobu myślenia. Bóg chce dzieł żywych, a nie pozorów. Pozorem jest fałszywe posłuszeństwo Prawu. Pozorem jest obłudne święcenie szabatu, to znaczy odpoczynek, który zachowuje się po to, aby pokazać oczom ludzkim, że się jest posłusznym przykazaniu. Trwoni się natomiast czas na rozrywki, grzech, rozwiązłość, obżarstwo, obmyśla się sposoby krzywdzenia bliźniego i dokuczania mu przez następny tydzień. Jest jeszcze inne pozorne święcenie szabatu. Polega ono na spoczynku materialnym, któremu nie towarzyszy praca wewnętrzna, duchowa, uświęcająca, szczere zastanawianie się nad sobą, pokorne wyznanie swojej własnej nędzy, poważne postanowienie, by lepiej postępować w następnym tygodniu.

Powiecie: “A jeśli potem znowu popadniemy w grzech?” Co powiedzielibyście o dziecku, które upadłszy nie chciałoby więcej chodzić, aby nie narażać się na upadki? Czyż nie powiedzielibyście, że to głuptas, że nie powinno się wstydzić chodzenia niepewnego; że wszyscy przez to przeszliśmy, gdy byliśmy mali; że z tego powodu ojciec wcale mniej nas nie kochał? Któż nie przypomina sobie deszczu matczynych pocałunków - wywoływanych przez nasze upadki – i pieszczot naszego ojca?

Tak samo czyni nasz Najłagodniejszy Ojciec, który jest w Niebiosach. Pochyla się nad swoim małym, który upadł na ziemię i płacze. Mówi mu: “Nie płacz. Ja cię podniosę. Będziesz bardziej uważał na przyszły raz. Teraz chodź w Moje ramiona. Tu całe twoje zło zniknie i wyjdziesz z niego umocniony, uzdrowiony, szczęśliwy”. To właśnie mówi Nasz Ojciec, który jest w Niebie. Jeśli będziecie wierzyć Ojcu, wszystko wam się uda. Jeśli będziecie mieć wiarę - ale uważajcie – taką jak wiara małego dziecka. Małe dziecko wierzy, że wszystko jest możliwe. Ono nie pyta, jak coś może się stać. Nie sprawdza zanurzenia. Ono wierzy w tego, który napełnia je ufnością i spełnia to, co mu obiecuje.

Bądźcie jak małe dzieci wobec Najwyższego. Jakże On kocha te małe aniołki, zabłąkane na ziemi, stanowiące jej piękno! On kocha też dusze, które stają się proste, dobre, czyste jak u dzieci.

poniedziałek, 6 listopada 2017

6. i 9. «NIECZYSTOŚĆ»

"....Powiedzcie, szczególnie wy, mężczyźni: kto z was nigdy nie kosztował w zadowoleniu zmysłowym? Czy istnieje tylko taki nierząd, który popycha na godzinę w ramiona kurtyzany? Czyż nie jest rozpustą również profanacja małżeństwa z małżonką? Profanacją – zalegalizowanym grzechem, polegającym na wzajemnym zaspokajaniu zmysłów i unikaniu wypływających z tego konsekwencji.

Małżeństwo znaczy przekazywanie życia, a akt oznacza i ma być płodnością. Z wykluczeniem jej staje się niemoralnością. Nie można czynić z małżeńskiej komnaty domu publicznego, a ona staje się nim, jeśli plami ją pożądliwość i jeśli nie uświęca jej macierzyństwo.

Ziemia nie odrzuca nasion. Ona je przyjmuje i czyni z nich rośliny. Nasienie nie opuszcza gleby, gdy zostało w niej złożone, lecz tworzy korzeń i zakorzenia się w niej, aby wzrastać i utworzyć kłos. Roślina rodzi się z zaślubin ziemi z nasieniem. Mężczyzna jest nasieniem, kobieta – to ziemia, kłosem jest dziecko. Odrzucać powstanie kłosa i tracić siłę na grzech to wina, to nierząd popełniany w łożu małżeńskim, ale nie różniący się w niczym od innego, a nawet cięższy przez nieposłuszeństwo nakazowi, mówiącemu: “Bądźcie jednym ciałem i rozmnażajcie się przez wasze dzieci.”

Widzicie więc, o kobiety dobrowolnie bezpłodne, małżonki legalne i uczciwe - ale nie w oczach Bożych, lecz w oczach świata – że możecie być jak prostytutki i jak one popełniać nieczystość, choć jesteście cały czas z waszym jedynym mężem. Szukacie bowiem nie macierzyństwa, lecz przyjemności – i to zbyt często.

Nie zastanawiacie się, że przyjemność jest trucizną. Wchłaniana z jakichkolwiek ust ona zaraża, wysusza ogniem, który – sądząc że się nasyci – kieruje się poza małżeństwo i pożera, coraz to bardziej nienasycony. Pozostawia cierpki smak popiołu na języku. Daje niesmak, obrzydzenie i pogardę dla samego siebie i towarzysza przyjemności. Gdy bowiem sumienie się budzi - a budzi się między dwoma gorączkami – może zrodzić tylko pogardę do samego siebie, że się upodliło bardziej niż zwierzę.

“Nie popełniajcie nieczystości” – jest napisane.

Nierząd w dużej mierze rodzi się z pożądliwych czynów mężczyzn.

 

I drugi rodzaj popełniany wspólnie - grzech między mężczyzną i kobietą opłacany pieniędzmi lub podarunkami.

Ciało ludzkie jest wspaniałą świątynią, która ukrywa w sobie ołtarz. Na ołtarzu powinien się znajdować Bóg, ale Boga nie ma tam, gdzie istnieje zepsucie. W ciele nieczystego ołtarz jest więc zbezczeszczony i nie ma [tam] Boga.

Podobny do pijanego człowieka, tarzającego się w błocie i w swych wymiocinach, człowiek degraduje samego siebie w zezwierzęceniu nieczystości. Staje się gorszy niż robak i niż najbardziej nieczyste zwierzę. I powiedzcie Mi – jeśli wśród was jest ktoś, kto zdeprawował się do tego stopnia, że sprzedaje swe ciało, jak się sprzedaje zboże lub zwierzę – jakie dobro z tego wynikło? Weźcie do rąk serce, przebadajcie je, przepytajcie je, wsłuchajcie się w nie, zobaczcie jego rany, ból, wywołujący jego drżenie. Potem zaś mówcie i odpowiedzcie Mi: czy owoc ten był taki słodki, że było warto zadać takie cierpienie sercu, zrodzonemu jako czyste, wy zaś zmusiliście je do życia w ciele nieczystym; [sercu, które zmusiliście] do bicia, dając życie i zapał nierządowi i niszcząc je w grzechu?

Powiedzcie Mi: czy jesteście aż tak zdeprawowane, że nie łkacie w skrytości słysząc głos dziecka, które woła: “mamo”, i myśląc o waszej matce, o kobiety lekkich obyczajów, które uciekłyście z domu lub zostałyście przepędzone, aby gnijący owoc nie psuł zgnilizną innych dzieci? [Czy nie płaczecie] na myśl o matce, która może umarła z bólu, gdyż musiała powiedzieć: “Urodziłam istotę, która przynosi mi hańbę”?

Czy – przy spotkaniu ze starcem, którego siwe włosy czynią godnym szacunku – nie odczuwałyście waszego serca rozdzierającego się na myśl, że okryłyście hańbą włosy waszego ojca, jak błotem zaczerpniętym pełną dłonią, a wraz z tą hańbą [wywołałyście] pogardę w jego rodzinnej osadzie?

Czyż nie odczuwacie, jak żal ściska wam wnętrzności na widok szczęścia małżonki lub niewinnej młodej dziewczyny, gdy musicie sobie powiedzieć: “Ja odrzuciłam to wszystko i nigdy nie będę tego mieć!”?

Czyż nie odczuwacie wstydu, napotykając wzrok mężczyzny pełen pożądliwości lub pogardy?

Czy nie odczuwacie waszej nędzy, pragnąc pocałunku dziecka, a nie ośmielacie się już powiedzieć: “Pocałuj mnie”? Bo zabiłyście wielokrotnie to życie, które miało się narodzić. Bo odrzuciłyście je jak męczące jarzmo i bezużyteczne obciążenie, oderwane od drzewa, które je poczęło, wyrzuciłyście je na gnojowisko. Teraz to małe życie krzyczy: “zabójcy!”. Czy nie drżycie przede wszystkim na myśl o Sędzi, który was stworzył i oczekuje was, by zapytać: “Co uczyniłeś z samym sobą? Czy po to dałem ci życie? Gniazdo robactwa i zepsucia, jakże ośmielasz się stać w Mojej obecności? Miałaś już wszystko, co było dla ciebie bogiem: uciechę. Idź teraz do miejsca wiecznego przeklęcia.”

Kto płacze? Nikt? Mówicie: nikt? A jednak Jezus idzie na spotkanie innej duszy zalanej łzami. Dlaczego tam idzie? Aby rzucić przekleństwo na ladacznicę? Nie. [Idzie], bo jej dusza wzbudza Jego litość. Czuje odrazę do jej plugawego ciała, spoconego od lubieżnego wysiłku. A jej dusza!

O, Ojcze, Ojcze! To również dla tej duszy Jezus przyjął ciało i opuścił Niebo, by być jej Odkupicielem i dla wielu innych dusz, jej sióstr! Dlaczego nie miałby przyjąć tej zabłąkanej owieczki, doprowadzić do owczarni, oczyścić, przyłączyć do stada, dać jej pastwisko i miłość, która byłaby doskonała, jak tylko Jego może być? Jakże różna jest od tego, co dotąd ona nazywała miłością, choć była to tylko nienawiść. Miłość, [którą jej da, będzie] tak współczująca, tak doskonała, tak słodka, że już nie będzie płakać nad minionym czasem lub zapłacze jedynie mówiąc: “Zbyt wiele dni straciłam z dala od Ciebie Jezu, Wieczna Piękności. Kto mi przywróci utracony czas? Jak zakosztować – w krótkim czasie, który mi pozostaje – tego czego bym zasmakowała, gdybym zawsze była czysta?”

A jednak nie płacz, duszo zdeptana całą pożądliwością świata. Posłuchaj: jesteś jak odrażający łachman, ale możesz stać się kwiatem. Jesteś gnojowiskiem, ale możesz stać się kwietnikiem. Jesteś nieczystym zwierzęciem, ale możesz stać się aniołem. Któregoś dnia nim byłaś. Tańczyłaś na ukwieconych łąkach – róża wśród róż, świeża jak one, pachnąca dziewictwem. Śpiewałaś, pogodna, dziecięce piosenki. Potem biegłaś do matki, do ojca i mówiłaś im: “Jesteście moją miłością”. Niewidzialny stróż – którego każde stworzenie ma u swego boku – uśmiechał się wobec lazurowej bieli twojej duszy...

A potem? Dlaczego? Dlaczego wyrwałaś sobie skrzydła niewinnego dziecka? Dlaczego podeptałaś nogami serce ojca i matki, aby biec ku innym sercom zawodnym? Dlaczego poniżyłaś swój czysty głos kłamliwymi słowami namiętności? Dlaczego złamałaś łodygę róży, zadając gwałt samej siebie? Nawróć się, córko Boża! Nawrócenie odnawia, oczyszcza, porywa ku wyżynom. Człowiek nie potrafi ci przebaczyć? Nawet twój ojciec nie mógłby tego uczynić? Ale Bóg to potrafi. Dobroci Boga nie można porównać z dobrocią ludzką, a Jego miłosierdzie jest nieskończenie większe niż nędza człowieka. Uszanuj samą siebie, uczyń swą duszę godną czci przez życie szlachetne. Znajdź sprawiedliwość w Bogu, nie grzesząc już więcej przeciwko swej duszy. Przy Bogu nadaj sobie nowe imię. Oto co posiada wartość. Jesteś występkiem, stań się prawością. Stań się ofiarą. Stań się męczennicą swej pokuty. Potrafiłaś zadawać męczeństwo swemu sercu dla sprawienia radości ciału. Teraz umiej umartwić swe ciało, aby dać pokój wieczny swemu sercu..."

Poemat Boga Człowieka - Maria Valtorta

niedziela, 5 listopada 2017

4. «CZCIJ OJCA SWEGO I MATKĘ SWOJĄ»

«Wszyscy jesteśmy braćmi. Miłości nie dowodzi się słowami lecz czynami. Kto zamyka serce na bliźniego, ma serce Kaina. Kto nie ma miłości, buntuje się przeciw przykazaniu Bożemu. Jesteśmy wszyscy braćmi. A jednak widzę i wy widzicie, że nienawiść i niezgoda jest również w samych rodzinach – tam gdzie nawet krew łączy, a z krwią i ciałem braterstwo pochodzące od Adama. Bracia występują przeciwko braciom, synowie przeciwko rodzicom, małżonkowie są dla siebie wrogami.

Aby nie być zawsze złym bratem, a któregoś dnia cudzołożnym współmałżonkiem, trzeba nauczyć od najwcześniejszych lat życia szacunku wobec rodziny: organizmu najmniejszego i największego na świecie. Jest on najmniejszy w porównaniu z organizmem miasta, regionu, państwa, kontynentu. Jest też największy, bo najstarszy, bo ustanowiony przez Boga. Gdy nie istniało jeszcze pojęcie ojczyzny, kraju, już żywe i aktywne było jądro rodziny, źródło dla pokoleń i ras, małe królestwo, w którym mąż jest królem, kobieta – królową, a dzieci – podwładnymi. Czy jakieś królestwo może przetrwać, jeśli pomiędzy zamieszkującymi je istnieje podział i nieprzyjaźń? Nie może przetrwać. I naprawdę rodzina nie utrzyma się bez posłuszeństwa, szacunku, oszczędności, dobrej woli, zamiłowania do pracy, uczucia. “Czcij ojca swego i matkę swoją” – mówi Dekalog.

Jak się ich czci? Dlaczego trzeba ich czcić?

Cześć zakłada posłuszeństwo prawdziwe, miłość niezawodną, pełen ufności szacunek. Cześć łączy się również z pełną szacunku bojaźnią, która nie wyklucza zaufania, ale i nie pozwala nam traktować osób starszych, jak gdyby były niewolnikami i istotami niższymi. Trzeba je czcić, gdyż – po Bogu – nasi ojcowie i matki przekazali nam życie i przyszli nam z pomocą we wszystkich potrzebach materialnych. Byli pierwszymi nauczycielami i przyjaciółmi małej istoty, która przyszła na świat. Mówi się: “Niech Bóg ci błogosławi”. Mówi się “dziękuję” komuś, kto podnosi przedmiot, który upadł lub kto nam daje kawałek chleba. A czyż nie powiemy z miłością: “Niech Bóg ci błogosławi” i “dziękuję” tym, którzy wyczerpują się przy pracy, by nas nasycić, utkać odzienie i utrzymać je w czystości; tym którzy wstają, by czuwać nad naszym snem; którzy odmawiają sobie spoczynku, by nas pielęgnować, dają nam posłanie na własnej piersi w [chwilach] naszego najbardziej bolesnego zmęczenia?

To są nasi nauczyciele. Nauczyciela boimy się i szanujemy go. Ale nauczyciel zajmuje się nami wtedy, gdy już wiemy o tym, co niezbędne w odniesieniu do zachowania, do wyżywienia i wypowiadania rzeczy podstawowych, a opuszcza nas, gdy najtwardsza życiowa nauka, to znaczy nauka życia, jest jeszcze przed nami. I to [właśnie] ojciec i matka przygotowują nas najpierw do szkoły, a potem – do życia.

To są nasi przyjaciele. Jakiż przyjaciel może być większym przyjacielem niż ojciec? Która przyjaciółka jest większą przyjaciółką niż matka? Czy możecie się ich lękać? Czy możecie powiedzieć: “On mnie zdradził, ona mnie zdradziła”? A jednak niemądry młody człowiek i niemądra młoda dziewczyna biorą sobie za przyjaciół obcych. Zamykają serca na ojca i matkę i wypaczają swego ducha i serce przez związki nieostrożne, aby nie powiedzieć – pełne winy z powodu łez ojca i matki: łez, które płyną jak krople roztopionego ołowiu na serce ich bliskich. Te łzy jednak – powiadam wam – nie padają w proch i w zapomnienie. Bóg je zbiera i liczy. Męczeństwo zdeptanego ojca zostanie wynagrodzone przez Pana. Męczarnie, zadawane ojcu przez syna, nie zostaną zapomniane, nawet jeśli ojciec i matka – w pełnej boleści miłości - błagają litości Bożej wobec ich grzesznego syna.

Zostało powiedziane: “Czcij ojca swego i matkę swoją, jeśli chcesz długo żyć na ziemi”. A Ja dorzucam: “i wiecznie w Niebie”. Zbyt lekką byłoby karą żyć krótko na ziemi za uchybienia wobec rodziców! Tamto życie nie jest wymysłem. Tam zostaniemy wynagrodzeni lub ukarani według życia, które prowadziliśmy na ziemi. Kto uchybia swemu ojcu, uchybia Bogu, gdyż Bóg dał na korzyść ojca przykazanie miłości. Kto zatem go nie kocha, ten grzeszy. Przez to traci on więcej niż tylko życie materialne: [traci] prawdziwe życie, o którym wam mówiłem. Idzie na spotkanie śmierci. Już jest martwy, bo jego dusza jest w niełasce u Pana. Ma już w sobie zbrodnię, rani bowiem miłość najświętszą po miłości do Boga. Nosi w sobie zarodki przyszłych cudzołóstw, gdyż nikczemny syn staje się przewrotnym małżonkiem. Posiada w sobie skłonności do zła społecznego, gdyż ze złego dziecka wyrasta przyszły złodziej, zabójca groźny i gwałtowny, zimny lichwiarz, zwodzący rozpustnik, cynik, korzystający z przyjemności życia, istota odpychająca, zdradzająca ojczyznę, przyjaciół, dzieci, współmałżonka, wszystkich. Czy możecie szanować i ufać komuś, kto nie zawahał się zdradzić miłości matki i zakpił z siwych włosów ojca.

Posłuchajcie jednak dalej, gdyż obowiązkom dzieci odpowiadają podobne obowiązki rodziców. Biada grzesznym dzieciom! Ale biada również winnym rodzicom! Działajcie tak, aby wasze dzieci nie mogły was krytykować ani was naśladować w złu. Dajcie się kochać dzięki miłości okazywanej wraz ze sprawiedliwością i miłosierdziem. Bóg jest Miłosierdziem. Rodzice, będący zaraz po Bogu, niech będą miłosierni. Bądźcie przykładem i umocnieniem waszych dzieci. Bądźcie ich pokojem i ich przewodnikami. Bądźcie ich pierwszą miłością. Matka jest zawsze pierwszym obrazem małżonki, którą będziecie mieć. Ojciec ma dla swych młodych córek oblicze, o którym marzą dla swego małżonka. Sprawcie, by wasi synowie i córki wybierali w sposób mądry przyszłych współmałżonków – myśląc o swej matce i o swym ojcu – i pragnąc w nich tego, co znajduje się w ich ojcu, w ich matce: prawdziwej cnoty.»

Poemat Boga - Człowiek

Maria Valtorta

sobota, 4 listopada 2017

2. «NIE BĘDZIESZ BRAŁ MOJEGO IMIENIA NADAREMNIE»

«Powiedziano: “Nie będziesz wymawiał Mojego Imienia na próżno”.

Kiedy wymawia się je na próżno i kto to robi? Czy to tylko wtedy, gdy się bluźni? Nie. Także wtedy, kiedy się je wymawia, nie czyniąc się godnym Boga. Czy jakieś dziecko może powiedzieć: “Kocham mojego ojca i szanuję go”, jeśli potem sprzeciwia się czynnie wszystkiemu, czego pragnie jego ojciec? Jak nie kocha się go jeszcze prawdziwie mówiąc: “ojcze, ojcze”, tak nie kocha się jeszcze Pana mówiąc: “Boże, Boże”.

Bóg Izraela jest tym samym Bogiem, który stworzył wszystkich ludzi.  Czy sądzicie, że Bóg odrzuca jako zniewagę ofiarę jakiegoś poganina, który płacze, zanim posiądzie [chwałę Bożą], i dąży całym sobą w stronę ołtarza Boga nieznanego, w stronę tego ołtarza niematerialnego, którym jest dusza? W niej zawsze jest jakieś wspomnienie Stworzyciela. Dusza czeka, by ją ogarnęła chwała Boża, jak został nią ogarnięty namiot wzniesiony przez Mojżesza według otrzymanego rozkazu. Czy uważacie, że byłby grzechem akt [poganina] wywołany przez uczciwe pragnienie duszy, która – obudzona wezwaniami niebieskimi – odpowiada: “Idę” Bogu mówiącemu do niej: “Przyjdź”?

Widzę zagniewane oblicze Boga odwracającego się z obrzydzeniem w drugą stronę, gdy jakiś obłudnik wzywa Go, gdy ktoś wymawia Jego Imię, nie nawracając się!

Odczytuję w niejednym sercu tę myśl: “W takim razie, poza całkiem małymi dziećmi, nikt nie może wzywać Boga, bo w człowieku jest tylko nieczystość i grzech”. Nie. Nie mówcie tak. To właśnie przez grzeszników Imię [Boże] powinno być wzywane. [Mają Go] wzywać ci, którzy czują się duszeni przez szatana i chcą się wyzwolić z grzechu i od Zwodziciela. Którzy chcą. To zamienia świętokradztwo w ryt: pragnienie uzdrowienia; wzywanie Potężnego dla doznania przebaczenia i uzdrowienia; wzywanie Go, aby zmusić Zwodziciela do ucieczki.

Powiedziano w Księdze Rodzaju, że wąż skusił Ewę w godzinie, gdy Pan nie przechadzał się po Edenie. Gdyby Bóg był w Edenie, szatan nie mógłby tam przebywać. Gdyby Ewa zawołała Boga, szatan uciekłby. Miejcie zawsze w sercu tę myśl i szczerze wzywajcie Pana. To Imię jest zbawieniem. Wielu z was chce wejść do rzeki, aby się oczyścić. Ale oczyszczajcie bez przerwy serca wypisując w nich miłością słowo “Bóg”. Niech nie będzie kłamliwych modlitw. Nigdy praktyk z rutyny. Ale sercem, myślą, czynami, całym sobą wypowiadajcie to Imię – Bóg. Wymawiajcie je, abyście nie byli sami. Mówcie je, aby doznać wsparcia. Wypowiadajcie je dla uzyskania przebaczenia. Zrozumcie sens słowa Bożego na Synaju: “na próżno”. To oznacza, że wymawia się Imię “Bóg” nie zamieniając go w dobro. Wtedy jest grzechem. Nie jest [wymawiane] “na próżno”, gdy uderzenia waszego serca w każdej minucie dnia, wszystkie szlachetne czyny, potrzeba, pokusa i cierpienie sprowadzają wam na wargi dziecięce słowo miłości i mówicie: “Przyjdź, mój Boże!” Wtedy, zaprawdę, nie grzeszycie wymawiając święte Imię Boże.»

Poemat Boga Żywego

Maria Valtorta

piątek, 3 listopada 2017

Drahmy przypowieść

«Pewna niewiasta miała dziesięć drachm w sakiewce. Kiedy jednak poruszyła się, sakiewka wypadła jej zza pazuchy i otwarła się, a monety rozsypały się na ziemię. Pozbierała je z pomocą obecnych sąsiadek i policzyła. Było ich dziewięć. Nie odnalazła się dziesiąta.
Ponieważ zbliżał się wieczór i brakowało światła, niewiasta zapaliła lampę i postawiła ją na podłodze. Wziąwszy miotłę, zabrała się do uważnego zamiatania, ażeby zobaczyć, czy moneta nie potoczyła się daleko od miejsca, w którym upadła. Lecz nie znalazła drachmy.
Przyjaciółki odeszły, zmęczone szukaniem. Niewiasta przestawiała skrzynię, półkę, inny ciężki kufer, podniosła amfory i dzbanki, umieszczone we wnęce w ścianie. Drachmy jednak nie znalazła. Wtedy na kolanach zaczęła szukać w śmieciach leżących opodal domu, chcąc sprawdzić, czy drachma nie wytoczyła się z domu i nie wpadła do obierzyn z jarzyn. I wreszcie znalazła drachmę, całą ubrudzoną, niemal pogrążoną w śmieciach, które na nią spadły.
Niewiasta, przepełniona radością, wzięła monetę, umyła, otarła. Drachma była teraz piękniejsza niż wcześniej. I pokazała ją sąsiadkom, wezwanym ponownie głośnymi okrzykami – tym, które odeszły po pierwszych poszukiwaniach. Rzekła im: “Oto jest!
Widzicie? Radziłyście mi, żebym się już dłużej nie trudziła, lecz ja obstawałam przy tym i znalazłam zgubioną drachmę. Cieszcie się więc ze mną, bo nie mogłam znieść bólu utraty jednego z moich skarbów.”
Również wasz Nauczyciel, a z Nim Jego apostołowie, czyni jak niewiasta z przypowieści. On wie, że jeden ruch może sprawić, iż skarb upadnie. Każda dusza jest skarbem i szatan, który nienawidzi Boga, wywołuje złe poruszenia, chcąc spowodować upadek biednych dusz. Są
tacy, którzy [jak moneta] upadają w pobliżu sakiewki, to znaczy odchodzą na małą odległość od chroniącego dusze Prawa Bożego. Są tacy, którzy odchodzą dalej, to znaczy bardziej oddalają się od Boga i Jego Prawa. Są wreszcie tacy, którzy toczą się aż do odpadków,
śmieci, błota. I tam w końcu zginęliby, spaleni w ogniu wiecznym, jak śmieci palone w specjalnych miejscach.
Nauczyciel wie o tym i szuka niestrudzenie utraconych monet. Szuka ich wszędzie z miłością. To Jego skarby. Nic Go nie męczy ani nic nie zraża. On szuka, szuka, porusza, wymiata, aż znajdzie. A kiedy znajdzie, wtedy myje Swym przebaczeniem odnalezioną duszę, woła jej
przyjaciół, czyli cały Raj i wszystkich dobrych tej ziemi. Mówi: “Cieszcie się ze Mną, bo odnalazłem to, co się zgubiło, a [teraz] jest piękniejsze niż wcześniej, bo Moje przebaczenie uczyniło je czymś nowym.”
Zaprawdę mówię wam, wielkie święto jest w Niebie i aniołowie Boży oraz dobrzy na ziemi cieszą się z jednego grzesznika, który się nawraca. Zaprawdę, powiadam wam, nie ma nic piękniejszego niż łzy skruchy. Zaprawdę mówię wam, że tylko demony nie potrafią, nie
umieją cieszyć się z tego nawrócenia, będącego tryumfem Boga. I mówię wam też, że sposób, w jaki człowiek przyjmuje nawrócenie grzesznika, stanowi miarę jego dobroci i związku z Bogiem. Pokój niech będzie z wami.»
Wszyscy pojmują pouczenie i patrzą na Magdalenę, która przyszła i usiadła we drzwiach z niemowlęciem na rękach, być może po to, by dodać sobie pewności. Ludzie odchodzą powoli.
Pozostaje tylko pani małego domu i jej matka, która przyszła z dziećmi. Brakuje Beniamina,
który jest jeszcze w szkole.

1/2. «NIE BĘDZIESZ MIAŁ CUDZYCH BOGÓW OBOK MNIE»

«Powiedziano: “Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja, Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich

przykazań.”»

Jak Bóg jest wszechobecny przez Swe spojrzenie i słowo. Naprawdę zawsze jesteśmy w Jego obecności. Zamknięci w pokoju lub pośród tłumu Świątyni jesteśmy tak samo w Jego obecności. Trwamy w Jego obecności [jako] ukryci dobroczyńcy, tający twarz przed tym, któremu pomagamy; również [jako] mordercy, atakujący samotnie wędrującego podróżnego. Jest w Jego obecności król pośród dworu, żołnierz na polu bitwy, lewita we wnętrzu Świątyni, uczony pochylony nad księgami, wieśniak [schylony] nad bruzdą ziemi, kupiec przy ladzie, matka pochylona nad kołyską, małżonka w komnacie małżeńskiej, młoda dziewczyna ukryta w ojcowskim domu, dziecko uczące się w szkole, umierający na posłaniu starzec. Wszyscy są w Jego obecności. Podobnie i czyny człowieka są w Jego obecności. Wszystkie czyny człowieka! Słowo straszliwe! I słowo pocieszające! Słowa te będą straszne, jeśli celem czynów jest grzech. [Słowa te] będą pocieszające, jeśli [czyny] będą zmierzać ku świętości. [Trzeba] wiedzieć, że Bóg widzi. Jest to hamulcem w złym prowadzeniu się i umocnieniem dla dobrych czynów. Bóg widzi tego, kto czyni dobro. Wiem, że On nie zapomina tego, co widzi. Wierzę, że wynagradza za dobre czyny. Jestem więc pewien, że otrzymam zapłatę i ta pewność jest dla mnie oparciem. Ona da mi życie pogodne i śmierć spokojną, bo w życiu i w śmierci duszę moją pocieszać będzie jaśniejąca gwiazda przyjaźni Bożej. To w ten sposób rozumuje ten, kto czyni dobro. A dlaczego człowiek popełniający zło nie myśli, że do zabronionych czynów należy także bałwochwalczy kult? Dlaczego nie powie sobie: “Przecież Bóg widzi, że udaję tylko oddawanie kultu świętego, czcząc w rzeczywistości boga lub bogów fałszywych. Wzniosłem im ołtarz zakryty wprawdzie przed oczyma ludzi, lecz znany Bogu.” Jakich bogów, powiecie, skoro w Świątyni nie ma nawet podobizny Boga? Jakie twarze mają ci bogowie, skoro nie można było nadać oblicza Bogu Prawdziwemu? Tak. Nie można Mu nadać oblicza, bo człowiek nie potrafi przedstawić godnie Doskonałego i Najczystszego. Jedynie duch przeczuwa Jego bezcielesne i wzniosłe piękno, słyszy Jego głos, smakuje Jego czułości, gdy On się rozlewa w świętym, zasługującym na ten boski kontakt. Jednak oko, słuch, ręka człowieka nie potrafią ani widzieć, ani słyszeć, a tym samym wyrazić dźwiękiem cytry lub młotkiem i dłutem w marmurze, jaki jest Pan. O! Gdy duchy sprawiedliwych ujrzą Boga, to będzie szczęście bez końca! Pierwsze spojrzenie stanie się jutrzenką szczęścia, które będzie wam towarzyszyć przez całe wieki. To jednak – czego nie potrafi uczynić w odniesieniu do Boga prawdziwego – człowiek robi dla bogów fałszywych. Jeden wznosi ołtarz kobiecie, drugi – złotu, inny – potędze, inny – nauce, inny – zwycięstwom wojskowym. Jeden adoruje człowieka potężnego, podobnego do siebie w porządku naturalnym, a przewyższającego go tylko siłą i szczęściem. Inny adoruje samego siebie i mówi: “Nie ma nikogo, kto byłby mi równy”. Oto bogowie tych, którzy należą do ludu Bożego.

Nie dziwcie się, widząc pogan adorujących zwierzęta, gady lub gwiazdy. Ileż gadów, ileż zwierząt, ileż zgasłych gwiazd adorujecie w sercach! Wargi wypowiadają słowa kłamliwe, aby schlebiać, posiadać, psuć. Czyż nie są to modlitwy ukrytego bałwochwalstwa? W sercach klują się myśli zemsty, pokątnego handlu, prostytucji. Czyż nie ma w tym kultu bogów nieczystych przyjemności, pożądliwości, zła?

Powiedziano: “Nie będziesz adorował niczego, co nie jest twoim Prawdziwym Bogiem, Jedynym, Wiecznym”. Powiedziano: “Ja jestem Bogiem potężnym i zazdrosnym”. Bóg Potężny. Żadna inna siła nie jest mocniejsza niż Jego. Człowiek jest wolny w działaniu, szatan jest wolny w kuszeniu. Gdy jednak Bóg mówi: “Dosyć już”, człowiek nie może już więcej działać, a szatan – kusić. Szatan jest odrzucany do swego piekła, człowiek zaś – powalony nadmiarem złych czynów. Istnieje bowiem granica, której Bóg nie pozwoli mu przekroczyć.

Bóg Zazdrosny. O kogo? Jaką zazdrością? Małostkową zazdrością małych ludzi? Nie, ale świętą zazdrością Boga o Swoje dzieci. Sprawiedliwą zazdrością. Zazdrością kochającego. On was stworzył. On was kocha. On was pragnie. On wie, co wam szkodzi. On zna to, co usiłuje was oddzielić od Niego. I jest zazdrosny o to, co staje między Ojcem a Jego dziećmi i oddala je od jedynej miłości, która jest zbawieniem i pokojem – od Boga. Zrozumcie tę boską zazdrość, która nie jest małostkowa ani okrutna, która nie krępuje, lecz jest miłością nieskończoną, dobrocią nieskończoną i wolnością bez granic. Udziela się stworzeniu skończonemu, aby przyciągnąć je do Siebie i aby w Sobie uczynić je współuczestnikiem Swej nieskończonej dobroci. Dobry ojciec nie chce być jedynym, który cieszy się bogactwami. Pragnie, aby jego dzieci miały w nich udział. Właściwie to bardziej dla dzieci niż dla siebie samego je zgromadził. Tak samo jest z Bogiem. W tej miłości i pragnieniu jest doskonałość taka, jak w każdym Jego działaniu.

Nie oszukujcie Pana. On zapowiada karę grzesznikom i dzieciom grzesznych synów. Bóg nigdy nie kłamie w Swych obietnicach. Niech dusze wasze nie popadają jednak w przygnębienie, o dzieci człowieka i Boga. Posłuchajcie drugiej obietnicy i radujcie się: “Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają Moich przykazań”.

Aż do tysiącznego pokolenia dobrych! I aż do tysiącznej słabości biednych synów ludzkich, upadających nie z powodu złośliwości, lecz wskutek braku rozwagi i zasadzek szatana. Więcej jeszcze. Powiadam wam: On otwiera Swe ramiona, jeśli – z sercem skruszonym i obliczem zalanym łzami – mówicie: “Ojcze, zgrzeszyłem. Wiem o tym. Korzę się i uznaję to przed Tobą. Przebacz mi. Twoje przebaczenie będzie moją siłą, abym powrócił do „życia‟, do prawdziwego życia.”

Nie obawiajcie się. Zanim zgrzeszyliście z powodu słabości, On już wiedział, że zgrzeszycie. Ale Jego Serce zamyka się tylko wtedy, gdy trwacie w grzechu, kiedy go prawdziwie pragniecie, czyniąc z grzechu lub z wielu grzechów waszych obrzydliwych bogów. Zniszczcie wszystkie bożki, zróbcie miejsce Bogu Prawdziwemu. Kiedy będzie widział w was tylko Siebie samego, zstąpi w Swej chwale poświęcić wasze serca.

Oddajcie Bogu Jego siedzibę. To nie w świątyni z kamienia ona się znajduje, lecz w sercach ludzi. Obmyjcie jej próg, opróżnijcie jej wnętrze z wszystkiego, co zbędne i grzeszne. Sam Bóg. On sam. On jest Wszystkim! W niczym nie jest mniejsze niż Raj serce człowieka, w którym przebywa Bóg, serce człowieka, wyśpiewującego miłość Boskiemu Gościowi. Uczyńcie każde serce Niebem. Rozpocznijcie wspólne zamieszkiwanie z Najwyższym. W waszym wiecznym jutrze [siedziba ta] udoskonali się w potędze i radości. Ale już tu będzie mogła przekroczyć pełne trwogi zdziwienie Abrahama, Jakuba i Mojżesza. Nie będzie bowiem oślepiającym i przerażającym spotkaniem z Potężnym, lecz przebywaniem z Ojcem i Przyjacielem, zstępującym, aby powiedzieć: “Moją radością jest przebywanie między ludźmi. Czynisz mnie szczęśliwym. Dziękuję, dziecko”.»

 
Poemat Boga-Człowieka

Książka autorstwa: Maria Valtorta

czwartek, 2 listopada 2017

1/1. «JA JESTEM PANEM, TWOIM BOGIEM»

Pismo mówi, że Pan objawił się na Synaju w całej Swej straszliwej potędze, aby poprzez to powiedzieć: “Ja jestem Bogiem. Oto Moja wola. Oto błyskawice gotowe dla tych, którzy się buntują przeciwko woli Bożej.” Zostało zakazane, by ktokolwiek z ludu wstępował kontemplować Tego, Który Jest. Kapłani mieli się oczyścić, zanim zbliżą się do granicy ustalonej przez Boga, aby nie zostali porażeni. Był to bowiem czas sprawiedliwości i próby. Niebiosa były zamknięte jakby przez kamień położony na misterium Nieba i na gniewie Bożym. Winnych synów uderzały z Niebios jedynie strzały sprawiedliwości. Ale teraz – nie. Teraz Sprawiedliwy przyszedł wypełnić całą sprawiedliwość. Nadszedł czas, w którym, bez gromów i bez granic, Słowo Boże mówi do człowieka, aby dać mu Łaskę i Życie.

Pierwsze słowo Ojca i Pana jest następujące:

“Ja jestem Panem, twoim Bogiem”.

Nie ma chwili dnia, kiedy by to słowo nie brzmiało i nie było ujawniane przez głos i palec Boży. Gdzie? Wszędzie... Wszystko je wciąż powtarza. Od trawy aż po gwiazdę, od wody po ogień, od wełny po pokarm, od światła po ciemności, od zdrowia po chorobę, od bogactwa po biedę. Wszystko mówi: “Jam jest Pan”. To dzięki Mnie to masz. Jedna z Moich myśli daje ci to, inna to odbiera. Nie ma potężnej armii ani obrony, która pozwoliłaby ci umknąć przed Moją wolą”. Ona woła w głosie wiatru, śpiewa w szumie wody, rozszerza się w zapachu kwiatów. Ona uderza szczyty gór. Szemrze, mówi, wzywa, krzyczy w sumieniach: “Ja jestem Panem, twoim Bogiem”.

Nigdy o tym nie zapominajcie! Nie zamykajcie waszych oczu, uszu, nie tłumcie waszego sumienia, by nie słyszeć tego słowa. Ono przecież istnieje. Nadchodzi czas, kiedy to słowo przychodzi, wypisane ognistym palcem Boga na murze sali biesiadnej lub na rozwścieczonych falach morskich, na roześmianych wargach dziecka lub na bladym [obliczu] starca, który wkrótce umrze, na pachnącej róży lub w odorze grobu. Nadchodzi czas, kiedy – w upojeniu winem i radościami, w wirze spraw, w spoczynku nocy, w samotnym spacerze – podnosi się głos i słowo mówiące: “Jam jest Pan, twój Bóg”. Nic go nie doprowadzi do zamilknięcia: ani to ciało, które pożądliwie całujesz, ani ten pokarm, który żarłocznie połykasz, ani złoto, które gromadzi twa chciwość, ani posłanie, na którym pozostajesz leniwie, ani cisza, ani samotność, ani sen. “Ja jestem Panem, twoim Bogiem”, Towarzyszem, który cię nie porzuca, Gościem, którego nie umiesz przepędzić. Jesteś dobry? Oto wtedy Gość i Towarzysz jest dobrym Przyjacielem. Jesteś zepsuty i winny? Oto Gość i Towarzysz staje się Królem rozgniewanym i nie dającym spokoju. Ale nie porzuca, nie porzuca, nie porzuca. Jedynie potępieni mogą oddzielić się od Boga, a oddalenie to jest udręką nie do ugaszenia i wieczną.

“Ja jestem Panem, twoim Bogiem” – i dodaje – “który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli”. O, zaprawdę, jakże obecnie słuszne są te słowa! Z jakiego Egiptu, z jakiego Egiptu wyprowadza, aby doprowadzić cię do ziemi obiecanej, która nie jest tym tu miejscem, ale Niebem? To wiekuiste Królestwo Pana, gdzie nie będzie więcej głodu ani pragnienia, zimna ani śmierci. Tam wszystko będzie tryskać radością i pokojem, i każdy duch zostanie nasycony pokojem i radością. On wyrywa was teraz z prawdziwej niewoli. Oto Wybawca: Ja nim jestem. Przychodzę rozerwać wasze kajdany. Każdy ludzki władca może umrzeć, a przez jego śmierć zniewolone narody odzyskują wolność. Jednak szatan nie umiera. On jest wieczny. To jest władca, który zakuł was w kajdany, aby was ciągnąć, dokądkolwiek pragnie. Grzech jest w was i jest on tym łańcuchem, za pomocą którego szatan was więzi. Przychodzę rozerwać kajdany. W imię Ojca przychodzę. Moim pragnieniem jest również to, aby się wypełniła obietnica, która nie została zrozumiana: “Ja cię wyprowadziłem z Egiptu i z niewoli”. Właśnie teraz ma ona swe duchowe wypełnienie. Pan, wasz Bóg, wyprowadza was z ziemi\ bożka, który zwiódł Pierwszych Rodziców. Wyrywa was z niewolnictwa grzechu. Przyobleka was Łaską i przyjmuje do Swego Królestwa. Zaprawdę powiadam wam, że ci, którzy przyjdą do Mnie, będą mogli usłyszeć Najwyższego mówiącego słodkim, ojcowskim głosem w ich szczęśliwych sercach: “Ja jestem Panem, twoim Bogiem, który cię przyciąga do Siebie, wolnego i szczęśliwego”. Przyjdźcie. Zwróćcie do Pana wasze serca i oblicza, wasze modlitwy i pragnienie. Godzina Łaski nadeszła.»

 
Poemat Boga-Człowieka

Książka autorstwa: Maria Valtorta